6 forum

Patronat naukowy

Uniwersytet Przyrodniczy
we Wrocławiu

uniw przyrod

Jesteśmy członkiem

IMG 1781Jak nazwać wycieczkę, która zaczyna się zupełnie inaczej niż została zaplanowana ? Niezwykła, to będzie słowo, które tylko w nie wielkiej części określi naszą wyprawę. Wyjazd został zaplanowany na piątek – 16 października na siódmą rano. Od tygodnia pada deszcz i prognozy nie są optymistyczne, Nawet przewodnikowi taka niepomyślna aura spędzała sen z powiek. Ale nie bez powodu nasz guru zyskał nowe imię - „Czarodziej” O trzeciej nad ranem, już w dniu wyjazdu, gdy deszcz bębnił mu w okno i nie pozwolił oddać się marzeniom sennym, w jego skołatanej głowie powstał prawie nowy program wyprawy, który nas zadowolił i to bardzo. W założeniu miały być góry i zdobywanie szczytów do Korony Sudetów i były, było też dużo więcej atrakcji. Ale po kolei:

 

Dzień pierwszy

Piątek ,siódma rano, pl. Jana Pawła. Nad nami czarne chmury, które nie wróżą nic dobrego. My w doskonałych humorach, przygotowani na każdą ewentualność od deszczu po śnieżyce zajmujemy miejsca w autobusie, który ma nas dowozić do punktów wytyczonych przez Czarodzieja. Ruszamy w kierunku Siedlęcina, który jak się okazuje jest pierwszym punktem naszego nowego programu. Siedlęcin ma swoją średniowieczną wieżą mieszkalną , która jest największą i najlepiej zachowaną budowlą tego typu w Europie Środkowej. Jej budowę datuje się na lata 1313-1314 a jeżeli dodać do tego siedlęcińskie polichromie – jedyne średniowieczne malowidła w Europie obrazujące historię jednego spośród Rycerzy Okrągłego Stołu - sir Lancelota z Jeziora , to już pozwala mam stwierdzić, że nasza wycieczka będzie i legendarna i bajkowa i momentami obfitująca w zupełnie nieprzewidywalne historie. Jedziemy nad Jezioro Modre – jesteśmy w Krajobrazowym Parku Doliny Bobru, z wieży widokowej przy schronisku „Perła Zachodu” podziwiamy okolicę ochom i achom nie ma końca. Wszystko nam się podoba i chcemy tu pobyć trochę dłużej, ale program.. Ze schroniska jedziemy do Lubomierza na spotkanie z Kargulem i Pawlakiem, kto z nas nie zna tych dwóch wspaniałych postaci i ich nie naśladował ? My mieliśmy okazję pobyć choć przez krótki czas w tym malowniczym miasteczku, gdzie czas na chwilę się zatrzymał. Z Lubomierza do Suchej na zamek Czocha. Zamek powstał jako warownia graniczna na pograniczu  śląsko -łużyckim w latach 1241–1247 z Po II wojnie światowej zamek przechodził różne koleje. Był wielokrotnie okradany, zarówno przez Rosjan jak i okolicznych szabrowników , z mebli i wyposażenia. Pozostały jednak legendy i tajemnice, schowki i tajemne przejścia , które ponoć skrywją ogromne skarby. Nam niestety, nie udało się ich znaleźć, ale jak tu nie wierzyć w legendy, kiedy wkoło nas biegają postacie z Harrego Pottera. Jakieś gnomy, młodzi adepci magii usiłują latać na miotłach, czarownicy, wiedźmy i nie wiadomo właściwie jakie to jeszcze postacie, ale są wszędzie biegają po zamku, wyskakują z tajemnych przejść. To chyba wtedy,nasz Czarodziej uzyskał nowe, magiczne zdolności. Gdy wiedliśmy do autokaru wziął w zaczarowane ręce swe mikrofon i ...samochód stracił swą moc, jechał ledwie 30 km/godz. Znawca/kierowca/ orzekł, że to wpływ nieumiejętnego korzystania z mikrofonu właśnie i teraz może być problem i był. Na zwolnionych obrotach dotarliśmy na zaporę na Jeziorze Leśniańskim, a potem powlekliśmy się na Uroczysko, gdzie była nasza baza. Później długo rozmyślaliśmy o naszych ukrytych zdolnościach i nieodkrytych talentach, które tylko czekają na odpowiedni moment i ujawniają się w całej swojej okazałośći

Dzień drugi:

Sobota, my pełni werwy, wypoczęci, po sutym śniadaniu kierujemy się do autokaru, który jednak nie odzyskał swej mocy po dobrze przespanej nocy. Ledwie wsiedliśmy już wysiadamy i w pełnym oprzyrządowaniu zasuwamy pod górę jakieś 800 metrów, bo samochód z takim obciążeniem jak my nie wyjedzie. Na pusto dał radę, potem było z górki, więc znowu w tempie zawrotnym , nie przekraczają prędkości 40 km/godz. Wlekliśmy się do Jakuszyc. Czarodziej gryzł palce, co to będzie jak się spóźnimy na pociąg , jak wypełni czas tej grupie tak głodnej przygód ? Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Jedziemy wszystkim czym się da; pociągiem znowu autobusem i hop do pociągu i jesteśmy w Libercu – wreszcie. Teraz na tramwaj jeszcze tylko kilka kroków i kolejką na Jested. Nie płynęliśmy statkiem i nie lecieliśmy samolotem , no i na ośle też nie jechaliśmy a szkoda. A na Jested zaczynają się opowieści typu „ co by było widać, gdyby było widać”. To mgła tak gęsta, że gdyby Czarodziej nie pokazał palcem „tu jest schronisko” pewnie nikt by się nawet nie domyślił. No cóż, szkoda,Mieliśmy zejść szlakiem, ale przy tej mgle to niemożliwe, wracamy z postanowieniem, że za rok tu wrócimy. Na dole cudowna widoczność. Idzie do rynku i jesteśmy w bajce. Ratusz, Teatr kamieniczki, przystanek – jednym słowem bajka. Tu trzeba całego dnia anie kilku godzin w owczym pędzie, bo od tego kręcenia głową w prawo , lewo tylko szyja boli. I znowu szybko do pociągu i wracamy do Jakuszyc pełni obaw czy nasz autokar odzyskał swą moc? Czarodziej był z nami i nie dotykał mikrofonu. Już do końca wycieczki nie wezmę go do ręki, tak się zawziął! Hurra, autokar sprawny, wracamy do Uroczyska.G.K.  Fotorelacja Marka Rutkowskiego

Logowanie

Wyszukiwarka

Gościmy

Odwiedza nas 20 gości oraz 0 użytkowników.

Odwiedziny

2021627
Dziś Gości
Razem
209
2021627
IP: 18.117.158.47
Dziś 2024-04-28

Współpracujemy



bannerek-biblioteka

bannerek-urzad

bannerek-starostwo



 

izba pamiatek regionalnych

 

zsz

 

 

 

logo em

 

wiadomosci powiatowe